Nigdy "Sezon na Misia" nie należał do moich ulubionych animacji, jednak pierwszą i drugą część dało się jeszcze obejrzeć. Zaś ta, to jakieś dno i wodorosty. Cały seans skończyłam oglądać po 30 minutach gdzie z zażenowaniem miałam okazję oglądać postać Eliota, przedstawiająca męża i ojca debila.
Może i niektórzy się przyczepią, że to tylko bajka. Jednak jest wiele innych ciekawych animacji, które nie rażą aż tak głupotą.