"Szybkich i Wściekłych" ignorowałem skutecznie przez 13 lat aż w końcu szum wokół śmierci jednego z głównych akotrów zachęcił mnie żeby sięgnąć po tą samochodową fantazję dla dużych i małych. 6 części obejrzałem ciągiem w kilka dni i poniżej postaram się możliwie krótko i bezspojlerowo opisać swoje wrażenia.
Część pierwsza była dla mnie bardzo pozytywnym zaskoczeniem. Dobry, dynamiczny "bromance" z fajnymi bohaterami i sporym dystansem do siebie. Film nie udawał, że chodzi o coś więcej niż trurboprędkość dopieszczonych rydwanów, złote szorty oplatające zgrabne pośladki panienek i czerstwe kawały rzucane wdzięcznie przez wyluzowanych bohaterów. Miejscami kojarzył mi się nawet z niezłym "Na Fali" Bigelow.
Część druga od razu zdobyła moje serce nawiązując klimatem do najwspanialszego serialu w historii, czyli "Policjantów z Miami" (w nosie mam wszystkie "Gry o Tron" i "Walking Deady"). Zabrakło co prawda niskiego głosu Vina Diesla ale przerysowana postać murzyńskiego kupla skutecznie ten brak zrekompensowała. Nie było ani za szybko, ani za wściekle - było akuratnie.
Tokyo Drift zabrał mnie do neonowej stolicy Japonii i bardzo sympatycznie odświeżył konwencję kina karate - młody adept sztuk, dzięki wytrwałości i godzinom ćwiczeń, w końcu może stanąć do walki ze swoim arcywrogiem, którą to walkę oczywiście wygrywa. Podobnie jak w częściach poprzednich: samochody ery kosmicznej, kobitki w białych kozakach i luźne podejście do tematu.
Część czwarta nosi już nieco bezosobowy tytuł "Szybko i wściekle" - i prawidłowo, bo film nie cieszy już tak bardzo jak części poprzednie, a zagadka kryminalna i klimaty meksykańskiego kartelu ani ziębią ani grzeją. Czuć już trochę zachłyśniecie się "legendarnością" serii.
"Szybka piątka" to już film o wiele weselszy, głównie za sprawą góry mięcha w osobie "The Rocka" i jego bandy praworządnych barbarzyńców. Brazylijskie fawele to miejsce bardzo wdzięczne do kręcenia scen akcji o czym przekonały nas dwie części "Elitarnych" a konwencja kina "heist" elegancko pasuje do serii o sympatycznych "ulicznikach". Film ten posiada również, godną lat osiemdziesiątych, epicką wymianę zdań bohaterów: "Czy zdajesz sobie sprawę, że mówimy o wyruszeniu naprzeciw najpotężniejszemu człowiekowi w Rio?" "Tak" "W takim razie potrzebujemy ekipy" - Yeeeah! Jak tego nie kochać?
Szósta część zawodzi niestety na całej linii. O ile w poprzednich częściach wszystkie te absurdy pasowały do zabawy, można je było cieniować a czasem brać cały haust, o tyle tutaj twórcy "bullsh%ty" wlewają pod ciśnieniem przez wepchnięty w gardło lejek z zachowaniem absolutnie poważnych twarzy. Skutkiem tego jest... nuda, ponieważ organizm przestaje już reagować. Furious 6 jest, czego wybaczyć w tym wypadku nie można, piekielnie nudne.
Końcówka części szóstej zwiastuje pojawienie się Jasona Stathama, co oznacza, że możemy mieć w przyszłości do czynienia z "Adrenaliną" na poważnie. A szkoda by było.
Podobnie jak w wypadku "Transformersów" nie do końca rozumiem dość ostrą krytykę tej przydługiej serii. "Szybcy i wściekli", jeśli idzie o braki fabularne i traktowanie widza jak idioty, naprawdę niewiele ustępują powszechnie lubianym "Avengersom" (i całej tej marvelowskiej serii kinder niespodzianki) a nawet trylogii Nolana o Mrocznym Rycerzu. Nikt o zdrowych zmysłach nie powinien spodziewać się tu kina kontestacji spod znaku Antonioniego czy innych europejskich snobizmów. Czysta, bezpretensjonalna rozwałka warczących silników.
Ja osobiście uwielbiam cała serię FF. Kazda częśc ma w sobie to coś. Jedynym minusem może byc to, że teraz głownie fabuła polega na np. okradaniu banku, walka z mafią, a nie wyścigi.
Jakbyś skończył gimnazjum, wiedział byś, gdzie postawić przecinki w zdaniu, które z bólem skonstruowałeś.
twój stary :D
Założyć konto by kogoś wyzwać. pewnie alterkonto lol Naprawdę trzeba mieć nasrane w bani ale czego sie spodziewać .
Nie jest zaskoczeniem, że wyszłeś na wiele mądrzejszego od ESOX666. Trafiłeś w 10-tkę. Podrabił moje konto, aby wulgarnie wyzywać innych
Znowu ESOX666/karnan_fw chwali się jaki sam jest. ESOX666 stara się również przypisać innym swoje cechy, żeby nie być samotny w swoich dewiacjach.
Znowu ESOX666/karnan_fw chwali się jaki sam jest. ESOX666 stara się również przypisać innym swoje cechy, żeby nie być samotny w swoich dewiacjach.
"zdanie zaczyna się z dużej litery"
Strzelasz sobie w stopę,robisz z siebie idiotę bo ten zwrot jest niepoprawny...
Poprawna forma to
-pisać coś od dużej/wielkiej/małej litery
-pisać coś dużą/wielką/małą literą.
Leż i kwicz-nie dziękuj za darmową lekcję.
Ogólnie nie pochwalam tego typu dyskusji (podobnie jak wszelakich błędów - vide RAB), ale wypowiedź "Jakbyś wyszedł z gimnazjum nie wchodziłbyś na strony filmów których nie lubisz by trollować." bardzo mi się spodobała :). Tak celnie ujęła największy minus filmweba - rzeszy trollujących "fahowdzów". Swoją drogą - Wykształcenie, a intelekt to dwie różne sprawy.
Potrzeba większej ilości lat od Twojego ukończenia gimnazjum, byś miał szansę na to, by znów czerpać frajdę z takich filmów. Ale, dopóki Twoje zachłystywanie się dorosłością jest aż tak "na serio", to może przez ten czas lepiej sobie odpuścić takie filmy?
Siedzę sobie na majówce, wypoczywam i tak sobie myślę: "Kurdełe, jest pięknie ale brakuje mi tu ludzi udzielających innym życiowych rad w oparciu o jeden post w internecie. Gdybym tylko miał dostęp do Filmwebu". Pokusiło. Zerkam do pożyczonego laptopa... Taki prezent. Dzięki, że jesteś :-*
A, nie ma sprawy. Ale chyba za dużo procentów na tej majówce było, albo słoneczko zbyt mocno przygrzało? No, bo gdybyś jeszcze zechciał zauważyć, że nie z Tobą gadam...
I nie ślij mi buziaków, bo sądzę, żeś facet, a ja zdecydowanie nie-tęczowy...
A faktycznie, mail powiadomił mnie o skomentowaniu tematu a nie wypowiedzi. Mój błąd, sorry. A buziaczki to przecież czyste jaja, a nie żadne tęczowe klimaty przecież. Przecież jesteśmy dorośli ;-D
Oraz w wersji "normalne sterowanie". Tak czy inaczej to historia warta dobrego filmu, na który ciągle czekam.
Również pozdrawiam
A czemu uczniowie gimnazjum to akurat taki stereotyp widza, który zachwyca się transformerami i szybkimi i wscieklymi? Uwierz mi znam ludzi dorosłych, których też to jara.
Interstellar ma ogromną ilość błedów logicznych tak, że aż zęby bolą a ty dajesz mu 9. Hmmm.. gimbus też jesteś bo pewnie ich nie zauważyłeś.
o kurczę, jacy ludzie teraz są ambitni, na kino inne niż Bergmanna czy Almodovara nie spojrzą...
nikt przy zdrowych zmysłach nie powinien szukać a nawet każdy o zdrowych zmysłach wie o czym są te filmy.
Nie wiem czy to przytyk do mnie, czy do opisanych przeze mnie napinek, więc lojalnie uprzedzam - seria jako całość mi się podobała (poza częścią szóstą), co w sumie da się wywnioskować z opisu. Bergmana lubię, Almodovara niezbyt, "Szybkich" uważam za kino uczciwsze od Batmanów, a drugiego zdania niestety nie rozumiem do końca :-(
Tak czy inaczej pozdrawiam.
"Miejscami kojarzył mi się nawet z niezłym "Na Fali" Bigelow."
Miejscami? To praktycznie remake. Szkoda tylko że taki denny. I jakim "nawet niezłym"? Point Break to świetne kino akcji ery VHS. Mogę oglądać bez końca.
Ta seria zaczyna się w momencie gdy do obsady dołącza The Rock. Dopiero od tego miejsca (to jest Fast Five) to się w ogóle staje zdatne do oglądania. Wszystkie wcześniejsze części obejrzałem po razie, z wielkim trudem i nigdy więcej do nich nie wrócę. Część 5 i 6 stoją na półce na blu-ray i liczę na to, że kolejne utrzymają poziom.
Gdyby nie scena skoku z samolotu to pewnie też bym mógł oglądać "Point Break" bez końca, a tak czar prysł : ). Ciekaw jestem co wymyślą w remake'u ery blu-ray.
W kwestii Rocka, to myślę że sprawił on, że seria weszła na nowy poziom karykatury (co niekoniecznie musi oznaczać coś złego). W końcu "wewnętrzny 9-latek" w każdym krzyczy ze szczęścia jak dwie góry mięcha naparzają się po pyskach i przebijają przez ściany.
Ja liczę na to, żeby kolejna część była ciut efektowniejsza od piątki i równie lekka jak dwójka. Mieszanki rodem z "szóstki" już nie przełknę, no ale to już kwestia upodobań.
Dwójka to dla mnie synonim filmowego syfu, nijakości wizualnej i ogólnego braku czegokolwiek co by mnie trzymało przed ekranem. Oby kolejne części nie miały z tym czymś nic wspólnego.
Ja również nie przepadam za tą częścią. Uważam też, że najbardziej odstaje od całości nawet bardziej niż Tokio Drift.
Zgadzam się praktycznie ze wszystkim. Tym bardziej, że przylazł tu G. i pierdzieli znowu, że dla niego seria zaczyna się od cz4. czy 5. a wcześniejsze to syf i rimejki "Point Break'a".
PODPISUJĘ SIĘ!!
Pierwszy raz FF oglądałem 2 i chyba ją najbardziej lubię
1 obejrzałem z ciekawości po 2 - prawie najlepsza część
3. Tokio Drift nawet lubie - fajnie pokazany klimat Japonii i to co mnie kręci - Drift i japancars nissans :)
4. Jeszcze może być
5. Ujdzie(unik życia pod cysterną, dziwna jazda z sejfem, a to, co wszyscy znali z FF pominięte - zdobywanie wozów na wyścigach)
6. Nieporozumienie jakieś - bohaterowie to chyba jacyś Herosi.. sceny impossible które do tej pory pamiętam:
- Hobbs rzuca gościem jak piłką o ściany
- Hobbs goni wyścigówkę - spada z wiaduktu i nawet go noga nie zabolała tylko jeszcze strzela do końca
- Czołg został niechcący zatrzymany przez wrak samochodu tak że stanął pionowo?
- Sceny z samolotu(albo jak jedna osoba spadając z samolotu zabija napastnika
... więcej scen nie pamiętam..
pozdrawiam 92r
W większości się zgadzam aczkolwiek mi szósta część podobała się najbardziej zaraz po piątej. Po Tokyo Drift jest to tylko już kino akcji a brawurowa jazda pojazdami dodatkiem. Można też zauważyć że w jakiś sposób fabuła jest spójna przez część 7. Wiadomo kto zabił Hana, pojawia się ponownie Sean, brat Shawa jest głównym przeciwnikiem. Ta część miała być końcowa i nawet nie wpłynęła na to śmierć PW, chociaż skomplikowała im ten film.
Nie zgadzam się prawie w każdym aspekcie. Nie lubię zbytnio 'wylewać się' na forum. Takie rzeczy tylko przy piwku ;) I w przypadku dyskusji na temat tejże serii conajmniej dzień urlopu :) Zarejestruję chyba związek wyznaniowo/religijny kultywujący tą serię. Hahaha poleciałem, aczkolwiek wytłumaczyłem już wielu osobom te - na pierwszy rzut oka - powszechnie absurdalne sceny. Pozdrawiam.
kapitalne podsumowanie, trafia dobrze w to, co sam poczułem nurzając się w tej uroczej serii po pas, po szyję, po uszy. Szóstka mimo swojej faktycznie męczącej powadze i zgranym już nieco motywom, ma kilka uroczych smaczków, jak chociażby żarty z naoliwionego mięśniaka czy kurczę paradę rudym 102 po hajłeju:)